Oto Silvia, moja koleżanka Meksykanka. Poznałyśmy się na Uniwersytecie Alcala 2 lata temu w Hiszpanii i spędziłyśmy razem wakacje. Teraz jest w Kalifornii i ma dzisiaj urodziny, więc z tej okazji chciałam zrobić jej taki mały prezent w postaci portretu na blogu. Obok jej zdjęcie, którym się inspirowałam podczas rysowania.
Trwa post, więc myślę, że ta piosenka jest "na czasie". Szczególnie lubię ją za wątek astronomiczny, który pojawia się w drugiej zwrotce. Postanowiłam nagrać ją jako pierwszą piosenkę na tym blogu w języku polskim. Na początku gram melodię z utworu "For you" fińskiego zespołu HIM, gdyż podobnie jak "Sanctus" jest w tonacji e-moll. W oryginale wykonuje ją SDM czyli Stare Dobre Małżeństwo.
Od kilku dni pochłonięta jestem studiowaniem ogromnego Atlasu Polski, który już jakiś czas kurzył się u mnie w domu. Wszystko ma swój czas. Dziś mamy pierwszy dzień wiosny i odkąd każdego ranka budzi mnie słońce i dni stają się dłuższe, ja wspominam różne wyjazdy. Są takie miejsca, w które chętnie się wraca, chociaż myślami, bo zapamiętaliśmy pewne urywki, które wprawiają nas w dobry nastrój. Dla tych niezapomnianych momentów warto zaoszczędzić trochę pieniędzy, zamiast wydawać na jakieś niepotrzebne, przemijające rzeczy. Bo ktoś kiedyś dobrze powiedział, że podróż, to jedyna rzecz, którą kupujesz, a która Cię wzbogaca.
Jestem w trakcie czytania rozdziału poświęconego naszym 16 województwom i zatrzymałam się na Pomorskim. Przypomniała mi się zeszłoroczna, letnia wycieczka do Gdańska.
Katedra Oliwska
Ten drogowskaz świetnie odzwierciedla mój obecny stan ducha. Nadal nie wiem, czy i gdzie w tym roku wyjadę... W planach mam miasto Kazimierz Dolny nad Wisłą, Mazury, ale chętnie zobaczyłabym też Pustynię Błędowską, a może ruchome wydmy w Łebie? Wszystko zależy nie tylko od czasu i pieniędzy, ale od dobrego kompana, który zechce podróżować ze mną. Bo sama nie lubię.
Nie wiem, czy to kwestia dzisiejszego trzynastego, ale chyba zacznę wierzyć, że to pechowy dzień. Od rana Internet mi działa z przerwami, a rysunki do tego postu wgrywałam kilka razy. Dobrze chociaż, że zdążyłam na czas podłączyć laptopa do prądu, bo w trakcie powstawania tego postu dodatkowo bateria mi się rozładowała ;) Dziś rysunki sprzed 5 lat. Cały czas zbieram się, by narysować coś nowego, ale na razie szukam natchnienia i poprzestanę na tym, co mam w swoim domowym zbiorze. Niech to co zrobiłam, ujrzy światło dzienne tutaj ;)
Tancerka brzucha. Jak rysowałam krok, po kroku możecie zobaczyć w moim animowanym tutorialu, klikając tu:
Trochę spóźniona, bo już dawno po fakcie, mimo wszystko myślę, że idzie wiosna, a stylizacja przyda się na każdą okazję, taką jak randka, wesele czy impreza. Wyciągnęłam z szafy moje dawno nienoszone kozaczki, za którymi nie przepadałam, ale już taką mam tendencję, że wszystko musi być dopasowane, więc kozaki świetnie zgrały się kolorystycznie z moją nową sukienką. W dodatku wróciły do mody frędzle i nie straciły na znaczeniu buty w szpic. Połączenie białego ze złotym wybrałabym również w stylizacji ślubnej. Podaję tu linka do mojego projektu sukni ślubnej, który wykonałam 2 lata temu. Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę taką suknię w sklepie :) http://artspektrum.blogspot.com/2013/06/suknia-slubna.html
Galaretki rozpuścić wg przepisu na opakowaniu w trzech osobnych naczyniach. Do szklanek wylać warstwę galaretki rubinowej, a gdy stężeje (najszybciej w zamrażalniku) posypać ją warstwą wiórków kokosowych. Następnie wylać wartwę galaretki, która pierwsza zaczyna tężeć. W moim przypadku była to turkusowa, jako że wlałam ją do większego naczynia i dlatego szybciej się ścięła. Znów posypać wiórkami kokosowymi i włożyć do zamrażalnika. Na koniec zalać galaretką ametystową,
odczekać trochę i posypać znów wiórkami. Deser udekorować bitą śmietaną i posypać kolorowym cukrem i schłodzić w lodówce.
A na przyszły rok, mam też pomysł z wykorzystaną poprzednio galaretką ametystową, który idealnie nadaje się na Dzień Kobiet lub inne spotkanie w gronie znajomych. Wypróbowałam poniższy przepis przy okazji imprezy po mojej obronie mgr:
Drink "Purple rain"
SKŁADNIKI:
> galaretka ametystowa "Wodzisław"
> wermut (wybrałam białe wino Ciociosan)
> czarne oliwki
> sok z cytryny, cukier
Przygotować galaretkę wg przepisu na opakowaniu. Wstawić do lodówki do stężenia.
Kieliszki odwrócić do góry dnem i zanużać szkło w soku z cytryny, a następnie w miseczce z cukrem, tak, aby powstał efektowny szron na brzegach szklanki. Pokroić w kostkę i wrzucić na dno pucharka. Na galaretkę wlać wermut i do każdego kieliszka włożyć po jednej oliwce.
Mam w domu sporo garam masali, sięgnęłam więc znów do przepisów z kuchni indyjskiej i jak zwykle nie zawiodłam się. Zupa gulaszowa lekko ostra, ale przepyszna! Idealna na bezmięsny piątek.
SKŁADNIKI: > 4 średnie ziemniaki > puszka zielonego groszku > 1/2 cebuli > 2 ząbki czosnku > duży pomidor > kawałek korzenia imbiru > łyżka garam masala lub łyżka curry > łyżka kurkumy > szczypta chili > sól > oliwa z oliwek z dodatkiem czosnku lub olej Połówkę cebuli drobno posiekać. Korzeń imbiru przecisnąć przez praskę do czosnku. Czosnek obrać i drobno pokroić lub zmiażdżyć w prasce. Garam masala (lub curry), kurkumę i chili wymieszać w miseczce.
Ziemniaki obrać, umyć i pokroić w kostkę. Pomidora umyć, osuszyć i drobno pokroić. W średnim garnku rozgrzać oliwę i przysmażyć cebulę. Dodać czosnek i imbir. Wsypać przyprawy,
dodać kawałki pomidora. Przykrywamy i kilka minut dusimy pod przykryciem. Dodać ziemniaki, groszek i posolić. Wody dolać tyle, aby danie się nie przypaliło. Gotować do miękkości.